Witam Was serdecznie w kolejny wtorek. Był już gotycki zespół, muzyka etniczna oraz rap. Dziś na „sergiuszowym dywaniku” francuska diwa muzyki – Céline Dion i jej najnowszy album Sans Attendre.
Międzynarodowa gwiazda muzyki pop, zdobywczyni wszystkich możliwych nagród i wyróżnień muzycznych zaczęła swoją karierę w wieku 12 lat, kiedy to skomponowała ze swoją matką i starszym bratem pierwszą francuskojęzyczną piosenkę. Nagranie z utworem dotarło do Rene Angelile'a, znanego managera muzycznego, który zaproponował jej współpracę, a do sfinansowania nagrań na debiutancką płytę zastawił... własny dom. Lawina ruszyła: pierwsza Złota Płyta, wygrana na Konkursie Piosenki Eurowizji 1988, Nagroda Grammy za ścieżkę dźwiękową do bajki Piękna i Bestia, Oscary za utwory My Heart Will Go On (Titanic) i Beauty and the Beast, koncerty po całym świecie i uznanie krytyków muzycznych. 2 listopada 2012 roku premierę miał dwudziesty czwarty (!) album artystki – Sans Attendre.
Na płycie dominuje, jak zawsze, mocny głos Céline, który w połączeniu z bogatym instrumentarium i poważną tematyką (np. wspomnienie zmarłego ojca w Parler a mon pere, nieszczęśliwa miłość w Qui peut vivre sans amour?, rozpacz matki po śmierci dziecka w Les petits pieds de Lea) tworzy niesamowitą mieszankę. Każdy utwór, czy to najpopularniejszy singel z płyty - Parler a mon pere, Le miracle albo La mer et l'enfant, zapada w pamięć na długie godziny, wprowadza w stan odpłynięcia, umysłowego „katharsis”. Różnorodna skala (za Wikipedią: „5-oktawowy mezzosopran liryczny”) sprawia, że kompozycje z sekundy na sekundę podobają się jeszcze bardziej. Podobnie, jak najlepsza (moim zdaniem) kompozycja z płyty – Qui pent vivre sans amour? czy Moi quand je pleure, który urzeka bogactwem dźwięków, zwłaszcza talerzy, które zawsze urozmaicają brzmienie każdego utworu.
Oczywiście, większość utworów pozostała w klimacie, który od lat jest znakiem rozpoznawczym Céline Dion. Niektórzy zapewne powiedzą, że może się to kiedyś znudzić. Nic podobnego – największą zaletą twórczości Dion jest właśnie nieodchodzenie od balladowego stylu, podkreślanie 5-oktawowego głosu oraz instrumentalna wyjątkowość kompozycji. Czasem zwykła gitara i odrobina perkusji w zupełności wystarczy, by zawładnąć serca słuchaczy, bowiem pierwsze skrzypce zawsze gra wokal Céline.
Ogromnym plusem Sans attendre jest gościnny udział niesamowitych muzyków. Na płycie usłyszymy Johnny'ego Hallydaya (L'Amour Peut Prendre Froid), Jean-Pierre'a Ferlanda (Une chance qu'on s'a) oraz Henriego Salvadora (Tant de temps) . Wszystkie te tytuły, podobnie jak znane wszystkim duety (chociażby ten z Barbrą Streisand, z którą nagrała singel Treat her like a lady do albumu Let's talk about love), zachwycają już od pierwszego przesłuchania.
Na wyróżnienie zasługuje również, jak nigdy wcześniej na blogu, książeczka dołączona do płyty, która jest „kontynuacją” koncepcji z okładki. Masa solidnie wykonanych rysunków oraz świetnie przedstawione teksty piosenek dodatkowo podnoszą ogólną ocenę Sans attendre.
Ogólnie rzecz biorąc, tym albumem Céline Dion na pewno zdobyła (i wciąż zdobywa) kolejnych fanów, a tych, którzy słuchają jej od lat dopieściła porządną dawką świetnej muzyki. Płyta z pewnością potwierdziła wysoką pozycję artystki na międzynarodowym rynku muzycznym. Mam nadzieję, że i Wy dołączycie Sans attendre do swojej domowej biblioteczki, albo przynajmniej z przyjemnością uzależnicie się od najnowszej płyty wokalistki i dołączycie do szerokiego grona fanów Kanadyjki :)
TOP 3 of... SANS ATTENDRE:
» „Qui peut vivre sans amour?”
» „Le miracle”
» „Le petits pieds de Léa”
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz