30 sierpnia 2013

•039• Emblem3 – „Nothing To Lose”

Niezwykle szybko zdobyta popularność brytyjskiego boysbandu One Direction spowodowała, że coraz więcej chłopięcych zespołów postanawia wziąć udział w telewizyjnych programach muzycznych i zająć miejsce finalistów siódmej edycji brytyjskiego X Factora na rynku muzycznym. Póki co, przed taką szansą stoją uczestnicy drugiej edycji amerykańskiej wersji talent-show – nastoletnie trio Emblem3. W sieci pojawił się bowiem ich debiutancki album – Nothing To Lose.

Bracia Wesley i Keaton Stromberg oraz Drew Chadwick założyli zespół Emblem3 w 2007 roku. Pięć lat później pochodzący z Sequim (w stanie Waszyngton) nastolatkowie postanowili zgłosić się na casting do drugiej edycji amerykańskiego talent-show The X Factor. Podczas przesłuchań wykonali utwór Sunset Blvd z repertuaru Drewa i przeszli do następnej rundy, a w „domach jurorskich” trafili do drużyny Simona Cowella, pomysłodawcy programu. Zakwalifikowali się do odcinków na żywo, podczas których wykonali piosenki Alicii Keys, Bruno Marsa, OneRepublic oraz (oczywiście) One Direction (w pierwszym odcinku na żywo). Ostatecznie odpadli w półfinale, zajmując ostatecznie czwarte miejsce. Tuż po finale rozpoczęli pracę nad materiałem na debiutancką płytę, którą ukazała się kilka dni temu, a oficjalną premierę miała 30 lipca 2013 roku.

Album został utrzymany w klimacie teen popu z elementami hip-hopu alternatywnego. Już pierwszy utwór z płyty, Just For One Day nasunął mi skojarzenia z piosenkami One Direction. Okazał się prosty, żeby nie powiedzieć: banalny, nie mogło zabraknąć fragmentu akustycznego (co jest już chyba nieodłącznym elementem piosenek boysbandów). W utworze spodobały mi się jednak dość ciekawie wplecione wstawki reggae, co zachęciło mnie do dalszego słuchania krążka. I tytuł drugiego utworu, Spaghetti. Jednak zarówno tekst, jak i linia melodyczna, ani nie zachwyciły ani nie powaliły. Podobnie jak nijakie XO, nudna ballado-papka 3000 Miles czy singel Chloe (You’re the One I Want) ze strasznie nudnym tekstem.

Mała poprawa pojawiła się przy Girl Next Door z wciągającą melodią i zabawnymi chórkami (szczególnie „vroom, vroom, vroom”, które nuciłem sobie długo po przesłuchaniu płyty). I to ten utwór wskazałbym (tuż obok genialnego Sunset Blvd) jako mój ulubiony spośród wszystkich jedenastu oraz najlepszy z całej płyty. Równie ciekawe okazało się tytułowe Nothing to Lose, w którym dominował hip-hop. Jednak patriotyczne I Love LA oraz hip-hopowo-popowe Teenage Kings przechyliły „szalę” w stronę kiepskiego odbioru, głównie ze względu na powtarzalne brzmienia, brak jakiegoś wyjątkowego czynnika (bo zarówno wysokie dźwięki backing vocalu, jak i różne okrzyki oraz śmiechy pojawiają się teraz w co drugiej piosence). Zamykająca album ballada One Day z elementami reggae również nie wpadła mi w ucho, chociaż refrenu słuchało mi się całkiem przyjemnie. Skojarzył mi się trochę z boysbandami sprzed lat.

W ogóle nie jestem zdziwiony tym, że na Nothing To Lose znalazłem jedenaście popowo-rockowo-hip-hopowych utworów oraz kilka ballad (3000 Miles, One Day). Płytę ogarnęła muzyka typowa nie tylko dla młodych uczestników programów typu talent-show, ale także dla dzisiejszych boysbandów. Spośród wszystkich piosenek wybroniły się dwie, których rzeczywiście będę słuchał nadal (Girl Next Door oraz Sunset Blvd). Całej reszcie podziękuję, a do twórczości zespołu nie będę wracał, chyba, że nagra coś, co rzeczywiście oderwie metkę „nudnych, radiowych kawałków” z barków nastoletnich grup uczestniczących w The X Factor.
TOP 3 of the... Nothing To Lose:
» „Girl Next Door”
» „Sunset Blvd”
» „Nothing to Lose”

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz