9 sierpnia 2013

•036• Natália Kelly – „Natália Kelly”

Większość Polaków uważa (niesłusznie) Konkurs Piosenki Eurowizji za synonim kiczu, beznadziejności. Według nich na scenie występują głównie wokalne beztalencia oraz dziwacy. A tu psikus, jest zupełnie inaczej.. To właśnie takim ludziom (poza włączenie ostatnich kilku edycji festiwalu) polecam przesłuchanie albumu tegorocznej reprezentantki Austrii – Natálii Kelly o przewrotnym tytule… Natália Kelly!
Natália jest córką Brazylijki oraz Amerykanina o austriacko–irlandzkich korzeniach, urodziła się w amerykańskim mieście Hartford w stanie Connecticut. W wieku sześciu lat przeprowadziła się do Austrii, gdzie rozpoczęła swoją karierę wokalną w dziecięcej operze, z którą wystąpiła w spektaklu W osiemdziesiąt dni dookoła świata. W wieku 10 lat wzięła udział w programie Kiddy Contest, w którym zajęła drugie miejsce. Była członkinią zespołu Gimme 5, w 2011 roku wygrała austriacką wersję show The Voice, a w tym roku zwyciężyła w krajowych selekcjach do 58. Konkursu Piosenki Eurowizji Österreich rockt den Song Contest. Wystąpiła w pierwszym półfinale festiwalu, który odbył się w maju. Jej utwór Shine nie zakwalifikował się jednak do ścisłego finału, a piosenkarka zakończyła udział na 14. miejscu w rundzie półfinałowej.

W kwietniu, czyli przed rozpoczęciem sezonu eurowizyjnego, Kelly wydała swój debiutancki album Natália Kelly, na którego kontrakt wygrała w The Voice. I muszę przyznać, że tak, jak uzależniłem się przed Konkursem Piosenki Eurowizji od Shine (i bardzo żałowałem, że nie dostał się chociaż do finału), tak nie mogłem przestać słuchać płyty wokalistki. Spodobał mi się już od pierwszej piosenki – Face the Day. Faktem jest, że takich popowych numerów było już bez liku na rynku muzycznym i wiele osób może stwierdzić, że utwór nie wyróżnia się kompletnie niczym. Dla mnie największym magnezem okazał się jednak bardzo charyzmatyczny wokal Natálii oraz świetnie brzmiące wykrzyczane dźwięki. I to mi wystarczyło, by z niecierpliwością oczekiwać kolejnych kawałków, a z drugiej strony być niepocieszonym, że poprzednie już się skończyły.

Po bombowym początku Kelly zamieściła swoją eurowizyjną propozycję, czym urzekła mnie jeszcze bardziej. Rewelacyjny głos i genialnie podsumowująca utwór końcówka. W tym momencie, już nie do końca obiektywnie, kontynuowałem (kolejne z rzędu już) słuchanie płyty. Dobrego nastawienia nie zdołało zepsuć nijakie Lucky One, nudna ballada Till We Meet Again oraz niczym nie wyróżniające się Fallout. Na szczęście, to były jedyne utwory, których (mówiąc szczerze) nie pokochałem. Bo zarówno spokojne Start Over (w którym szczególnie słychać wcześniej wspomnianą manierę wykrzykiwania dźwięków), I Don’t Care z miłym dla ucha dźwiękiem gitary elektrycznej oraz typowo radiowe Cold z bardzo emocjonalnym refrenem.

Moją najulubieńszą (ha!) propozycją z płyty jest bez wątpienia Static, które z jednej strony idealnie pasuje do reklamy oraz kojarzy się z California King Bed Rihanny, ale mnie zmiękczyło całkowicie, zwłaszcza sposób, w jaki piosenkarka zaśpiewała tzw. pre-chorus (jak ja to nazywam – wstęp do refrenu). Istny wyciskacz łez, łamacz zimnych serc z kamienia itd. Jego kompletną odwrotnością jest Without You, które wyróżnia się spośród pozostałych trzynastu kompozycji dynamiką instrumentów oraz innym rodzajem przekazywanych emocji. Album zamykają dwie ballady – Last Goodbyes oraz Broken, spośród których to ta pierwsza poruszyła mnie bardziej (równie mocno, jak Static).
Już sam fakt uczestnictwa na Konkursie Piosenki Eurowizji i znalezienie się w gronie moich faworytów spowodował, że album Natália Kelly oceniłem bardzo nieobiektywnie (chociaż bardzo się starałem). Zgodzę się z opiniami, że instrumentalnie jest jednym z wielu, nie wybije się na rynku. Ale mi się bardzo spodobał, bo wśród czternastu świetnych popowych kompozycji znalazłem perełki w postaci Static, Last Goodbyes oraz Start Over, typowo radiowe numery (Shine, Cold). Wyolbrzymionych zachwytów (no dobra, w końcu muszę wykazać choć odrobinę obiektywizmu.. – wtrąc. red.) nie zdołały zetrzeć nawet mdłe Broken, Fallout i Till We Meet Again. Nie zmienia to jednak faktu, że debiutancka płyta wokalistki dołączyła do grona moich ulubionych. Urzekła mnie delikatnością, charyzmą oraz ciekawymi tekstami. Mam nadzieję, że sceptykom festiwalu Eurowizji udowodni, że to nie jest tylko konkurs dla miernot i amatorów :)
TOP 3 of the... Natália Kelly
» „Static”
» „Shine”

» „Start Over”

PRZEPROSINY:
W związku z nieporozumieniem spowodowanym przekręceniem pseudonimu Nicki Minaj oraz nieprzyjemnymi komentarzami z mojej strony, będącymi odpowiedziami na ataki, przepraszam członków fanklubu Polish Barbz & Kenz oraz wszystkich fanów artystki. Mam nadzieję, że ta sytuacja nie zniechęci nikogo do czytania bloga, wręcz przeciwnie: że po małym spięciu zachęcicie innych do przeglądania recenzji. Tak jak napisałem w pierwszym poście na blogu: Trzeba kochać! ;-) 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz