20 września 2013

•042• Eric Saade – „Forgive Me”

Szwecja silnie wpisuje się w rynek muzyki dance-popowej. Jednym z najpopularniejszych szwedzkich reprezentantów tego gatunku w Europie jest 22-letni Eric Saade, który 29 sierpnia wydał swój czwarty album studyjny – Forgive Me.
Twórczość Erica Saade poznałem przy okazji szwedzkich selekcji do Konkursu Piosenki Eurowizji – Melodifestivalen 2010. Wykonał wtedy utwór Manboy i zajął trzecie miejsce. Rok później zgłosił się z piosenką Popular i otrzymał bilet na 56. edycję festiwalu, na którym uplasował się na wysokim, trzecim miejscu. W międzyczasie wydał debiutancki album Masquerade, Po konkursie w niemieckim Düsseldorfie ukazały się jeszcze dwie płyty – Eric Saade Vol. 1 i Vol. 2. Wszystkie trzy przepełnione dance-popowymi brzmieniami, które nie do końca mnie przekonały. W 2012 roku wygrał Sopot Music Festival z utworem Hotter Than Fire nagranym z DEV'em.

29 sierpnia br. na iTunes premierę miała czwarta płyta Saade – Forgive Me. Otwiera ją typowo dyskotekowe Till I Break, które (o dziwo!) szybko wpadło mi w ucho. Poziomem dorównuje twórczości Macklemore’a czy Justina Timberlake’a za czasów FutureSex/LoveSounds. Tytułowe Forgive Me, tak jak się spodziewałem, było popową balladą podkreślającą dobry, choć momentami zautotune’owany i młodzieżowo-podobny wokal Erica. Słowa piosenki okazały się jeszcze bardziej przewidywalne, niż się spodziewałem:

We were ment to be and you should know, I regret the day I let you go for real it’s no where that I should be than beside you, Love is hard to find, but worth to keep

Wzruszające.. Dość wyróżniającą się spośród wszystkich dwunastu propozycji, jest Cover Girl, Pt. I ze świetnymi brzmieniami na początku oraz bardzo dobrze poprawionym komputerowo głosem Saade. Druga część utworu, Cover Girl, Pt. II, miała jeszcze więcej elektroniki, jeszcze więcej poweru. Jestem pewien, że niedługo pojawi się na krajowych listach przebojów i podbije nasze rodzime dyskoteki. Takie same nadzieje pokładam w najlepszym singlu z płyty – Flashy, w którym wokalista inspirował się zapewne Michaelem Jacksonem, co wyszło mu przyzwoicie i spowodowało, że polubiłem ten utwór. Kawałek nagrany został z norweskim piosenkarzem A-Lee’m. Jest to według mnie najlepszy singel z całego albumu, ponieważ zarówno Coming Home oraz Winning Ground nie wywarły na mnie żadnego wrażenia. Pierwszy wpadł w ucho równie szybko, jak z niego wyleciał, a tegoroczny oficjalny hymn Mistrzostw Europy w Piłce Nożnej Kobiet wcale nie zagrzałby mnie do boju, mimo dynamicznych brzmień i charakterystycznych dla kibiców okrzyków typu „oouoo”.

Do grona najgorszych dopisałbym Marching (In the Name of Love). Utwór nie wprowadził żadnej świeżości, zirytował mnie słabą ścieżką dźwiękową, używanymi przez wielu muzyków brzmieniami i denerwującymi „yeaaaaah”. Miss Unknown zamykająca materiał z albumu, okazała się równie skomputeryzowana, ale na szczęście zabrakło w nim znienawidzonego przeze mnie auto-tune.

Spodobało mi się In My Head, podczas którego na myśl od razu przyszedł mi repertuar z początków kariery Justina Timberlake’a. Refren natomiast porwał moje ciało do tańca, pasowałby też na Konkurs Piosenki Eurowizji. Kolejny utwór, We Are Beautiful, zapamiętałem dzięki lubianemu przeze mnie klaskaniu, które można było słychać w tle przez całe 4 i pół minuty. Boomerang zaczął się niczym przebój z lat 80., przerodził się potem w jedną z najdojrzalszych elektro-popowych piosenek, w których wokal Saade’a brzmiał najpoważniej, najbardziej męsko.

Album mnie zaskoczył. Nie tym, że znalazłem na nim masę elektro-popu, auto tune i dziecięco-nastoletni wokal Erica Saade. Poza kilkoma słabymi piosenkami (Marching, Winning Ground czy tytułowym Forgive Me, na Forgive Me umieszczono kilka świetnych propozycji, takich jak Boomerang, Cover Girl, Pt I czy moje ulubione Flashy feat. A-Lee. Największym atutem na płycie okazały się inspiracje innymi artystami, w tym Michaelem Jacksonem czy Justinem Timberlakiem. Mimo to życzyłbym sobie, by szwedzki wokalista postawił na oryginalność i ciekawsze teksty. Na szczęście, album muzycznie nie okazał się tak banalny, jak pierwsze krążki Saade’a, co dobrze wróży na przyszłość, a produkcyjnie został wykonany naprawdę dobrze.

A jeżeli jesteś fanem Cody'ego Simpsona, którego płytę recenzjowałem tydzień temu – zapraszam na polski FAN PAGE piosenkarza :)
TOP 3 of the... FORGIVE ME:
» „Flashy”
» „In My Head”
» „Cover Girl, Pt I”

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz