19 lipca 2013

•033• Anouk – „Sad Singalong Songs”

Przed 58. Konkursem Piosenki Eurowizji nie wiedziałem, kim jest Anouk. Słyszałem głosy, że oceniając według skali popularności można ją nazwać holenderską Dodą, muzycznie często słyszałem porównania do P!nk. Po udziale na festiwalu oraz poznaniu jej wcześniejszej twórczości śmiało mogę powiedzieć, że jest jedną z moich ulubionych piosenkarek. Albumem Sad Singalong Songs udowodniła, że jest świetna.
Czytając jej biografię aż wstyd się przyznać, że nigdy nie słyszałem ani jednego utworu Anouk. Poważną karierę muzyczną zaczęła 16 lat temu, w 1997 roku. Nagrała wówczas singel Nobody’s Wife i podbiła listy przebojów w kilku europejskich krajach. Wtedy też wydała debiutancki album – Together Alone, który zdobył status złotej płyty. Dominował R&B i rockowe brzmienia oraz niebanalne kompozycje, co słychać było również na kolejnych krążkach: Urban Solitude (z 1999 roku), Lost Tracks (2001), Graduated Fool (2002), Update (2004), Hotel New York (2004), Anouk Is Alive (2006), Who’s Your Momma (2007), Live at GelreDome (2008), For Bitter Or Worse (2009) oraz To Get Her Together z 2011 roku. Jednak najnowszy album, Sad Singalong Songs, pokazał Anouk z zupełnie innej, nieznanej dotąd, strony.

Udział w 58. Konkursie Piosenki Eurowizji z piosenką Birds zaprezentował całkiem nową Anouk. Balladową, delikatną, z charakterystyczną chrypką. Nie zabrakło jednak tego pazura, dzięki któremu zdobyła tysiące fanów na całym świecie oraz prawie wszystkie możliwe nagrody muzyczne w kraju. Ostatecznie zapewniła krajowi historyczny, pierwszy awans do finału i wysokie dziewiąte miejsce. Piosenkarka została dostrzeżona przez eurowizyjnych fanów, a wydany w międzyczasie symfoniczno-rockowy album Sad Singalong Songs podarował im jeszcze dziewięć innych, równie emocjonalnych i poruszających kompozycji.

Płytę otwierają The Rules, które wprowadziły mnie w tajemniczy, trochę mroczny świat Anouk. Poczułem się jak w opuszczonej kaplicy, aż nagle wokalistka zaczęła melodycznie recytować:
„Rule number 1: There will be no rules. (…) And here’s number eight: Just be real, not a make believe.”
W międzyczasie zabrzmiał delikatny refren, a po nim kolejna, mocna zwrotka. Po takim rozpoczęciu nie mogłem doczekać się kolejnych utworów. Bardzo pozytywne wrażenie wywarło na mnie przejście z Birds do The Good Life. Jeden dźwięk przeszedł z jednego utworu do drugiego, co uważam za genialny pomysł. Sama piosenka również szybko przypadła mi do gustu, podobnie jak Are You Lonely?
Występ Anouk podczas finału 58. Konkursu Piosenki Eurowizji
Symfoniczny rock usłyszałem natomiast w Stardust, co w tym momencie przywarło mnie do muru, zakleszczyło słuchawki w uszach i długo, długo nie chciało oderwać mnie od płyty Anouk. Reszty krążka słuchałem totalnie zahipnotyzowany: zarówno Only A Mother z recytowanymi zwrotkami, Kill z dającym do myślenia tekstem oraz zamykające płytę The Black Side of My Mind.
Bezkrytycznego przesłuchiwania płyty nie było w stanie zepsuć mi nawet nudne Pretending as Always, które okazało się jedyną słabą propozycją Anouk na Sad Singalong Songs. W albumie zakochałem się i bardzo często będę wracał do wszystkich dziesięciu utworów. Odsłuchanie tego pociągnęło za sobą zapoznanie się z poprzednimi albumami artystki, od których też się uzależniłem. I niech ktoś mi powie, że na Konkursie Piosenki Eurowizji nie ma świetnych muzyków…
TOP 3 of the... SAD SINGALONG SONGS:
» „Birds”
» „Kill”
» „Only A Mother”

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz