Amerykański wokalista i producent muzyczny rozpoczął swoją karierę w 2004 roku, kiedy wydał swój debiutancki album The College Dropout. Rok później pojawił się Late Registration, potem Graduation (w 2007 roku), 808s & Heartbreak (2008) i My Beautiful Dark Twisted Fantasy (2010). Każdy kolejny, pomimo nieustannego trafiana na szczyty list najlepszych albumów, osiągał coraz niższe wyniki sprzedaży. Niewielką poprawę słupków przyniósł Watch the Throne (sierpień 2011), który powstał we współpracy z innym znanym raperem – Jayem Z. Podczas premiery Yeezus 18 czerwca West powiedział, że nie zależy mu na rekordowych ilościach sprzedanych egzemplarzy, a nawet promocji:
„Jestem szczęśliwy, kiedy tworzę muzykę, kiedy występuję dla publiczności. Nie chcę tego albumu promować singlami w radiu. Nie zamierzam rozpoczynać żadnej wielkiej kampanii NBA ani niczego w tym stylu. Nie mam nawet okładki płyty. (…) Teraz, kiedy słucham radia, to już nie jest to, czego chcę.”

Już samo nazwanie albumu per Jezus albo gloryfistyczne śpiewanie o sobie w I'm A God (feat. God) to już mocne posunięcie oraz pokazanie wyższości nad innymi raperami – możliwości nagrania czegoś, co nie będzie promowane, a spotka się z bardzo dobrym przyjęciem. Każdemu spodobają się dynamiczne utwory, które wzbogacono o niekonwencjonalne okrzyki (Black Skinhead), sample (m.in. z przeboju Gyöngyhaju lany węgierskiego zespołu Omega w utworze New Slaves) albo o… dziecięce chórki (On Sight).

W Guilt Trip dominował, kochany przeze mnie, auto tune. Zupełnie zbędna przeróbka głosu zepsuła całkiem dobre muzycznie kompozycje, pozostawiając u mnie duży niesmak. Na szczęście, w takich perełkach, jak Send It Up nie znalazł się ani jeden przekształcony komputerowo dźwięk. Tak samo, jak w ostatniej, dziesiątej propozycji do Kanye Westa - Bound 2 z bardzo ciekawymi samplami – Aeroplane (Reprise) Wee i Sweet Nothin’s Brendy Lee.
Patrząc na wszystkie dziesięć utworów, to podczas ich słuchania odniosłem dość dobre wrażenie. Spodobało mi się umiejętne wykorzystanie wstawek z innych utworów, niezły beat i wyróżniające się na rynku hip-hopowych tło muzyczne. Największym minusem są jednak dość płytkie teksty oraz przesadzone użycie auto-tune. Niemniej jednak sam album na pewno dorównuje poziomem pozostałym w dyskografii Westa.
TOP 3 of the... YEEZUS:
» „Send It Up”
» „On Sight”
» „I Am A God”
Dłuuuugo czekałem na ten krążek.. warto było! :)
OdpowiedzUsuńNie słuchałam, ale sama oprawa płyty jest beznadziejna. I za to chcą 50 zł w sklepie? Taką płytę sama moge sobie w domu wytworzyć.
OdpowiedzUsuńNowa recenzja na http://The-Rockferry.blog.onet.pl (Ciara "Ciara").