2 lipca 2013

•030• Kelly Rowland – „Talk a Good Game”

Kelly Rowland po dwóch latach powróciła na rynek z nowym albumem – Talk a Good Game. Była członkini Destiny’s Child, wciąż porównywana ze swoją koleżanką z zespołu – Beyoncé – wydała najlepszą płytę w swojej karierze. Co prawda, nie osiągnie on zapewne takiego sukcesu komercyjnego, jak chociażby 4 Knowles, ale wielbicielom dobrej muzyki na pewno się spodoba.
Po ogromnej popularności zdobytej w Destiny’s Child oraz popularności singli Dilemma (nagranego z Nelly’m) i Commander (z Davidem Guettą), o karierze solowej Rowland stało się cicho. Wiecznie porównywana do Beyoncé zaczęła poszukiwać swojego stylu – zarówno muzycznego, jak i wizerunkowego. Eksperymentowała z hip-hopem (Ms. Kelly), zaliczyła nieudaną próbę podbicia światowych dyskotek (Here I Am). Jednak to pop oraz R&B grały jej w duszy od zawsze, co pokazała na debiutanckim Simply Deep. Jedenaście lat po premierze pierwszego krążka, na Talk a Good Game ponownie usłyszałem to, za czym tęskniłem w twórczości Rowland. I chociaż obecnie wizerunkowo przypomina mi Loreen, muzycznie obie bardzo się od siebie różnią.

Najnowszą płytę Rowland otwiera elektro-popowe Freak, które z jednej strony nie wnosi nic nowego do muzyki, ale z drugiej – wywołuje same pozytywne wrażenia. Na pierwszym miejscu znalazł się świetny wokal Kelly, ciekawa ścieżka muzyczna oraz brak przesady w elektrycznych wstawkach. Dzięki temu nie zniechęciłem się do dalszego słuchania. Co więcej: wiedziałem, że cały album mi się spodoba. Nie myliłem się, ponieważ drugi z kawałków, Kisses Down Low będący pierwszym singlem promującym Talk a Good Game, wprowadził w lekko trance’ową atmosferę. Tak jak This Is Love, nawiązywał do tego, co znam z Simply Deep, ale to mnie urzekło. Dużo przyjemnych w słuchaniu brzmień odnalazłem też w dynamicznym I Remember, nawiązującym do lat 70., nudnym Red Wine czy Stand in Front of Me.
Utworem, który zaskoczył mnie najbardziej, jest Dirty Launtry. Zachwycił mnie nie tyle świetnymi brzmieniami, co tekstem. Całkowitym wypraniem brudów, odcięciem się od przeszłości oraz jawnym nawiązaniem do Beyoncé. To wszystko spowodowało, że wczułem się w go, słuchałem z podziwem i nie mogłem przestać. Wbrew pozorom niewiele jest wokalistek, które szczerze mówiłyby o tym, co je boli i co czują. Rowland nie oszczędzała w słowach:
When you’re soaked in tears for years, it never airs out. (…) While my sister was on stage, killing it like a motherfucker. (...) I was enraged, feeling it like a motherfucker. (…) Went out separate ways, but I was happy she was killing it. (…) Forget the records.

Żeby tego było mało, ostateczne pożegnanie z Destiny’s Child miało miejsce jeden utwór dalej. Najbardziej wyczekiwanym kawałkiem albumu był bez wątpienia You Changed. Czemu? Otóż do jego nagrania zostały zaproszone… Beyoncé i Michelle Williams! I trzeba przyznać, że słuchając go przypomniały mi się nagrania tego, co by nie mówić, legendarnego już girlsbandu. Największym plusem jednak było to, że tym razem to Rowland grała pierwsze skrzypce i nie dała się zepchnąć na drugi plan przez popularniejszą koleżankę (chociaż ta nie dawała za wygraną). W pewnym momencie ścisnęło mi w środku na myśl o tym, że takiej muzyki trio już nie usłyszę, a taka perełka była tylko pojedynczą niespodzianką. 

Oprócz wokalistek, na płycie wystąpiło też kilku innych muzyków, w tym raper Pusha T, z którą Rowland nagrała utwór Street Life. Już sam tytuł sugerował mi, że w nagraniu pojawi się refren znanego przeboju Randy Crawford. I rzeczywiście, doszukiwałem się podobnej melodii, natomiast poza wspomnianą frazą nie usłyszałem niczego, co mogłoby łączyć obie piosenki. No, poza bardzo intrygującym tekstem. Muszę przyznać, że bardzo spodobał mi się ten kawałek i gdybym musiał wybrać najlepszy numer z gościnnym udziałem innej gwiazdy, wybrałbym właśnie Uliczne życie. To nie znaczy, że Sky Walker, do którego zaprosiła The Dream’a oraz tytułowe Talk a Good Game nagrane z Kevinem Cossomem są słabe. Każda z nich wnosi coś ciekawego na krążek, pozostawia cząstkę każdego z zaproszonych artystów. Żaden z nich nie był jednak w stanie zdominować nad Kelly Rowland.

Talk a Good Game to jedna z najlepszych płyt Rowland. Porównując ją z poprzednim albumem, Here I Am, trudno nie zauważyć, że przez dwa lata przerwy piosenkarka dojrzała muzycznie, przestała ścigać się z Beyoncé o tytuł najpopularniejszej wokalistki Destiny’s Child. Bo, jak sama wie, pojedynek ten przegrywa na starcie. Najnowszym krążkiem udowodniła jednak, że nie przejmuje się komentarzami, ostatecznie odcina się od tego, co było i chce wciąż się rozwijać, nagrywać ciekawe płyty. Cudo, które gorąco Wam polecam! :)
TOP 3 of the... TALK A GOOD GAME:
» „You Changed”
» „Freak”
» „Dirty Launtry”

1 komentarz:

  1. Jak dla mnie jest to najlepszy album 2013 roku. Przynajmniej dotychczas ;) Mnie Street Life podoba się najmniej, razem z Gone. Najbardziej spodobało mi się I Remember, Red Wine, Sky Walker, Dirty Launtry i You Changed :D

    OdpowiedzUsuń