24 maja 2013

•019• Emeli Sandé – „Our Version of Events”

Dzisiaj recenzja płyty co najmniej wyjątkowej. Piękny, czysty głos, minuty (dokładnie mówiąc, prawie 50 minut!) wzruszenia, łapiące za serce instrumentarium oraz niekomercyjność w brzmieniu. Krótko mówiąc – Our Version of Events Emeli Sandé!

Adele Emeli Sandé to pochodząca ze Szkocji piosenkarka o zambickich korzeniach. Wyjątkowa uroda, odziedziczona po czarnoskórym ojcu, od początku była dużym atutem artystki. Jej kariera muzyczna zaczęła się w wieku 11 lat, kiedy to napisała swój pierwszy utwór – na szkolny konkurs talentów. Niezwykłe umiejętności Emeli dostrzeżone zostały kilka lat później, w 2008 roku. Wtedy nagrała z siostrą wideo, na którym śpiewała i grała na pianinie swoją ulubioną piosenkę  Nasty Little Lady. Nagranie wysłała na konkurs organizowany przez telewizję BBC Urban Music i... wygrała!

Wokalny debiut zaliczyła rok później, pojawiając się w singlu Diamond Rings z płyty brytyjskiego rapera Chipmunka I Am Chipmunk. Poza napisaniem utworu (wraz z Jahmallem Fyffe i Shahidem Khanem) nagrała do niego chórki. Później wystąpiła gościnnie z Wileyem w Never Be Your Woman, dzięki któremu zajęła 8. miejsce na UK Singles Chart. I to właśnie w tym czasie, ze względu na rosnącą popularność Adele, Sandé postanowiła używać w swojej karierze tylko drugiego imienia  Emeli. W Polsce znamy ją głównie z utworu Beneath Your Beautiful, który nagrała z Labirynthem.

Pierwszy solowy album studyjny piosenkarki, Our Version of Events, miał swoją polską premierę 12 marca 2012 roku, miesiąc po pojawieniu się płyty na światowym rynku. Wystarczy posłuchać chociaż przez chwilę pierwszy utwór, Heaven, aby zakochać się w Emeli i jej twórczości. Niezwykły power, profesjonalizm i pewien afrykański (dzięki ojcu pochodzącemu z Zambii) akcent w głosie daje mieszankę, co najmniej, wybuchową! A jak dodać do tego pięknie brzmiące wysokie dźwięki, które wydobywa z siebie Sandé... Nic, tylko się wzruszyć, zarazić olbrzymim optymizmem płynącym z płyty oraz uzależnić od PRAWDZIWEJ muzyki. Cała płyta zachowana została w soulowo-R&B'owym klimacie, co słychać w praktycznie każdym utworze - zarówno w emocjonalnym, dozującym napięcie Mountains, Clown oraz River ze świetnym pianinem w tle, czy lirycznym Maybe. Natomiast Lifetime najlepiej słuchać na słuchawkach  efekt przechodzenia dźwięku z jednej słuchawki do drugiej powoduje dreszcze, polecam!

Do grona najlepszych z najlepszych albumu Our Version... dołączyć można Suitcase, które na początku urzeka partią a'capella Emeli, potem świetnymi samplami. Jak wyznała w wywiadzie piosenkarka, utwór opowiada o trudnym dla Sandé czasie, kiedy jej związek przeżywał poważny kryzys. Prawdziwe emocje, smutek słychać w każdym, nawet najcichszym dźwięku. O ile przy Suitcase czy przepięknym muzycznie Hope się wzruszam,  to przy My Kind of Love ryczę. Jest to bez wątpienia moja ulubiona kompozycja z całej płyty – Sztuka przez wielkie S*. Mocny tekst, ogromna siła głosu oraz magiczna końcówka, która wzruszy każdego (gwarantuję!) – to wszystko stworzyło prawdziwy muzyczny majstersztyk. Jest to jeden z nielicznych numerów, który autentycznie zmiękczy nawet najzimniejsze serca. Zupełnie nie rozumiem, czemu utwór nie podbił światowych list przebojów. Liczę, że jeszcze będzie o nim głośno i pobije popularnością takie chłamy, jak Gangnam Style albo polski przebój (o zgrozo!)  Ona Tańczy Dla Mnie Weekendu. Najbliżej osiągnięcia sukcesu w branży ma jednak soulowa Next To Me, która jest najbardziej komercyjną piosenką z albumu (co nie znaczy, że najgorszą, bynajmniej!) i jakiś czas temu trafiła do polskich rozgłośni radiowych.

Na płycie znajdziemy również singel nagrany gościnnie z Naughty Boy'em, którego poznała podczas pisania i nagrywania Diamond Rings dla Chipmunka. Daddy to całkiem dobry, R&B'owy kawałek, który różni się nieco klimatem od pozostałych czternastu utworów. Tak jak w każdym z nich, największe wrażenie robi, oczywiście, głos Emeli. Krążek zamyka liryczne Read All About It, Pt III z pięknym fortepianem w tle.

Album to prawdziwy „must have” dla każdego fana prawdziwej muzyki, znacznie odbiegającej o tego, co słyszymy w radiu. Przepełniony prawdziwymi emocjami, bez zbędnych wstawek, modnych dźwięków (np. dubstepu), niekomercyjny krążek, w którym można się zakochać i całkowicie zatracić. Największą perełką jest głos Emeli, jej uczuciowość, prawdziwość, którą słychać od pierwszego dźwięku Heaven aż po ostatnią sekundę Read All About It, Pt III. I dla takich płyt warto wydać każde pieniądze. I tak, jak wszystkie (no, prawie wszystkie) opisywane płyty polecam, do kupna Our Version of Events mentalnie wyciągam siłą! :)

A dla spragnionych większej dawki muzyki zapraszam na fanpage: Muzykoholicy! :)
TOP 3 of the... OUR VERSION OF EVENTS:
» „My Kind of Love”
» „Suitcase”
» „Hope”
* Bawiąc, uczyć: nie mówimy 'pisać dużą litera', ale 'pisać wielką literą' ;-)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz