17 maja 2013

•017• Loreen – „Heal”

Już jutro finał 58. Konkursu Piosenki Eurowizji, którego, niestety, polska telewizja nie transmituje (no, ale od czego jest Internet?). Postanowiłem jednak zapoznać Was z moją opinią na temat debiutanckiej płyty zeszłorocznej zwyciężczyni festiwalu... Heal Loreen!
O Lorine Zeineb Nora Talhaoui, szwedzkiej piosenkarce z marokańskimi korzeniami, Szwedzi po raz pierwszy usłyszeli w 2004 roku podczas programu  Idol, w którym wzięła udział i ostatecznie zajęła 4. miejsce. Po krótkotrwałej przygodzie z muzyką została producentką telewizyjną oraz reżyserką reality-show. 

W 2011 roku postanowiła jednak przypomnieć się rodakom jako świetna piosenkarka i pod pseudonimem Loreen zgłosiła się do szwedzkich preselekcji do Konkursu Piosenki Eurowizji (Melodifestivalen) z utworem My Heart Is Refusing Me. Pomimo, że zakończyła rywalizację na czwartym miejscu, zdobyła wiele wyróżnień za kompozycję. Słaby wynik nie zniechęcił jej do startu w eliminacjach do 57. edycji festiwalu. Tym razem zaprezentowała kompozycję Thomasa G:sona i Petera Boströma Euphoria i wygrała bilet na konkurs, który odbył się w azerskim Baku. Już od początku zdobyła tytuł faworytki do wygrania, który sprawdził się 26 maja podczas finału festiwalu. Dynamiczny, euro-dance'owy kawałek zdobył 372 punkty, w tym rekordową ilość 18 dwunastek. Kariera Loreen nabrała tempa, eurowizyjna propozycja trafiła na szczyty list przebojów w wieku krajach Europy.

Pozytywnie nakręcony po finale Eurowizji nie mogłem doczekać się 29 października. Wtedy bowiem premierę miał debiutancki album Heal. Już sama okładka intryguje, zapowiada to, co znajdziemy na płycie – tajemniczość, mroczność, ale i piękno, niepowtarzalność. Największym atutem debiutanckiego krążka jest bez wątpienia głos Loreen, który elektryzuje już od pierwszego utworu  In My Head. Zapewniam, że kto go odsłucha, od razu zostanie zahipnotyzowany niepowtarzalnym wokalem szwedzkiej artystki. Takie odczucia towarzyszyły mi przez całe 12 utworów, w tym przy pierwszym singlu, znanym ze szwedzkich preselekcji My Heart Is Refusing Me. Wersja z płyty różni się trochę od tej zaprezentowanej w eurowizyjnych eliminacjach – dodany został ciekawy początek, wzmocniono basy. Całość brzmi bardzo trance'owo, klimatycznie.

Drobne zmiany muzyczne można usłyszeć również w eurowizyjnej Euphorii, która jest najbardziej komercyjną kompozycją z całego albumu. Na płycie usłyszymy bowiem teledyskową wersję przeboju, ze skrzypcowym intro, które wprowadziło magiczny, tajemniczy nastrój. Potem już wszystko pozostało bez zmian: power, euro-dance oraz uwielbiany przez każdego okrzyk „jufoooooria. Moje serducho rosło, gdy słyszałem o sukcesie singla w tak anty-eurowizyjnym kraju, jakim jest Polska (kocham komentarze „forumowych znawców” – Eurowizja to kicz, wiochapopatrzę sobie na nią przez pryzmat poziomu sprzed kilkunastu lat i pokrytykuję). Utwór zawładnął listami przebojów i zdobył wysokie miejsca w rocznych zestawieniach radiowych (31. miejsce w RMF FM i 34. w Gorącej 100 Eski). Świetną kontynuacją dla eurowizyjnego rekordzisty jest równie niezwykła, ale mniej komercyjna Crying Out Your Name

Na albumie słychać też wiele eksperymentów z dźwiękami. Do typowych euro-dance'owych brzmień dodano (poza trance w większości utworów) partie smyczkowe (piękne If She's The One, które najlepiej podkreśliło wyjątkowy wokal Loreen), elektroniczne beaty (Sidewalk), czy nawet fortepian (Heal). Na tym tle ballada Everytime wypada jeszcze lepiej. Już od pierwszej sekundy utwór przeniósł mnie w zupełnie inny świat – świat Loreen. Odprężająca, spokojna kompozycja z syntetycznymi wstawkami skojarzyła mi się trochę z początkowym materiałem Madonny

Przy dwóch innych utworach miałem też muzyczne déjà vu  Breaking Robot brzmi momentami prawie jak I Remember deadmau5 & Kaskady połączone ze szwedzkim zespołem Erasure, a spokojne Do We Even Matter przypomniało mi... polskie A gdy jest już ciemno Feel! Ale w obu numerach jest coś, co oczarowuje, przyciąga. Tak, jest to wokal Loreen i ten niepowtarzalny, hipnotyzujący klimat. Zwłaszcza w tym drugim, który urzekł mnie genialnym wstępem oraz mocnymi beatami.

Podczas słuchania płyty na usta ciśnie się jedna, dość poważna, uwaga. Większość utworów opartych jest na podobnych dźwiękach i elektrycznych uderzeniach (My heart...Crying...Breaking Robot, See You Again), przez co można im zarzucić, że nie różnią się między sobą niczym, poza tekstem. Ale to też ma swoje zalety, bo utrzymują słuchacza w tym trance'owo-klubowym klimacie. Wielu jednak może się po prostu zirytować albo zawieść. Tak jak ja podczas słuchania Sober, który ze świetnie zapowiadającego się numeru został mega techno-klubową (czyt. słabą) klapą, zupełnie nie pasującą do klimatu jedenastu pozostałych piosenek z Heal. Na szczęście kolejna kompozycja, wspomniana wyżej If She's The One przywraca hipnotyczno-tajemniczy charakter albumu.
Ogólnie rzecz biorąc: płyta oczarowuje. Jeżeli chcecie usłyszeć na płycie kilka „euphoriopodobnych utworów, to kilka z nich (My Heart Is Refusing MeSee You Again, Crying Out Your Name) już na Was czeka. Natomiast jak macie już kompletnie dość eurowizyjnego przeboju, Heal zaproponuje każdemu wiele kompozycji zachowanych w stylistyce trance (EverytimeIf She's The OneDo We Even Matter czy tytułowe Heal). 

Gwarantuję też, że spodobają Wam się wszystkie dwanaście propozycji z albumu i zakochacie się w niezwykłym głosie LoreenMam też nadzieję, że płyta zmieni Wasze (znając mentalność Polaków, to błędne i stereotypowe) spojrzenie na Eurowizję. Bo fakt – to był konkurs kiczu, ale 8 lat temu :) 
TOP 3 of the... HEAL:
» „My Heart Is Refusing Me”
» „Crying Out Your Name”
» „If She's The One”

1 komentarz:

  1. Uwielbiam nagranie "Heal", ale nie mogę znieść "Euphorii"

    Zapraszam do mnie, też piszę recenzje płyt -> the-rockferry.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń