Można by pomyśleć, że zwycięzcy programów telewizyjnych, takich jak „X Factor”, nie są w stanie stworzyć czegoś ambitnego, a jedyne, co im pozostaje, to nagranie jedno-sezonowego chłamu dla mało ambitnych słuchaczy oraz „zawładnięcie” list przebojów. Nieliczni jednak udowodnili, że udział udziałem, ale można pozostać przy prawdziwej, nieradiowej muzyce i odnieść niekomercyjny sukces (chociażby Monika Brodka czy Ania Dąbrowska). Do grona uczestników i laureatów talent-show, którzy rzeczywiście nagrali coś niesamowitego, ale zupełnie niepasującego do „młodzieżowego trendy”, dołączył ostatnio Dawid Podsiadło z płytą Comfort & Happiness.
Dawid Podsiadło to prawdziwy człowiek–orkiestra. Poza śpiewaniem, sam komponuje, pisze teksty, poza tym gra na puzonie, gitarze oraz instrumentach klawiszowych. Działa solowo oraz w zespołach - Curly Heads i Raching For The Sun. Wziął udział w castingach do pierwszej edycji programu The X Factor, ale w decydującej rundzie zjadł go stres i, jak sam stwierdził, wyszła „tragedia”, przez którą nie dostał się do finałowej dziewiątki. Rok później jednak oczarował jurorów, a potem widzów i ostatecznie wygrał drugą edycję show. Potem nagrał bardzo słaby muzyczny duet Tu i teraz z Tatianą Okupnik, pod której skrzydłami był podczas udziału w programie.
Na debiutancką płytę kazał jednak fanom poczekać. W przeciwieństwie do wielu innych uczestników programów typu talent-show nie zamierzał nagrywać albumu „pod publikę”. 28 maja wydał w końcu pierwszy solowy krążek – Comfort & Happiness. Słuchając go po raz pierwszy, bardzo się cieszę, że musiałem chwilę czekać, ponieważ to, co Dawid zamieścił na płycie, powala na kolana.
Bardzo skromne, ale dojrzałe kompozycje, oczarowują już od pierwszego dźwięku. Album otwiera utwór And I, który dzięki dźwiękom gitary akustycznej przynosi na myśl materiał Eda Sheerana czy zespołu Lumineers, a to już dobry znak. Mamy bowiem pewność, że dalsza część płyty nie będzie „elektroniczną łupanką”, ale czymś z pogranicza jazzu i soulu. Potem jest już tylko lepiej - klimatyczne !H.a.p.p.y!, w którym idzie się zakochać i, jak mówi tytuł, „uszczęśliwić” oraz inspirowane jazzem Vitane. Ale Comfort & Happiness to nie tylko wolne, liryczne numery. Na płycie znajdziemy porywające do kołysania biodrami, rockowe No ze świetnymi perkusyjnymi brzmieniami i chwytliwym refrenem, Elephant z mocnym, kojarzącym się z kościelnymi organami, wstępem oraz elektronicznymi wstawkami oraz niesamowicie emocjonalne, wyciskające łzy I'm Searching.
Poza ośmioma anglojęzycznymi utworami, Podsiadło nagrał dwie piosenki po polsku. Pierwsza z nich, Nieznajomy, pozostaje w spokojnym, trochę dramatycznym klimacie, który w drugiej części podkreśla silny akcent perkusyjny oraz niebywale emocjonalny wokal piosenkarza. Moim zdaniem jest to jedna z najlepszych kompozycji z całego krążka, chociaż wybór „the best of...” jest w tym przypadku naprawdę ciężki. Druga, Trójkąty i Kwadraty, będąca singlem promującym album, zdominowana została przez... cymbałki oraz grzechotki, które są jednocześnie największymi atutami utworu. To dodało jej tego „komfortu i szczęścia”, o której mówi tytuł debiutanckiej płyty. Co ciekawe, oba numery zostały również nagrane po angielsku i umieszczone jako bonusy. Little Stranger i S&T (Squares & Triangles - przyp. red.) magnetyzują równie mocno, jak ich polskie odpowiedniki. Można nawet powiedzieć, że angielskie wersje dodają im bardzo dobrego, światowego stylu.
Bardzo się cieszę, że rynek muzyczny nie został zaśmiecony przez kolejnego „pseudo-popowego piosenkarzynę” śpiewającego, że „życie to wieczna impreza, bawmy się i cieszmy”. Podsiadło, który jest autorem większości słów na płycie, poruszył m.in.: temat samotności (Elephant), nieszczęśliwej miłości (Bridge), akceptacji samego siebie i własnych wad (S&T) czy egocentryzmu (Vitane). Słowa tego ostatniego poruszają najbardziej, trafiają w słabe strony ludzi myślących tylko o sobie. Coś pięknego...
Podsiadło wygrał nie tylko The X Factora – okazał się też zwycięzcą swojego osobistego smaczku muzycznego, nie uległ telewizyjnej i radiowej presji nagrania czegoś „komercyjnego”, dla żądnych bylejakości i pustości słuchaczy. Udowodnił, że po udziale w telewizyjnym show także można się wybić, nie nagrywając słabego materiału wpasowującego się w „kanony” największych rozgłośni radiowych w kraju. I może śmiało dopisać się na liście „prawdziwych zwycięzców muzycznych talent-shows”, tuż pod nazwiskiem Brodki, Dąbrowskiej czy Silskiego. Płytą Comfort & Happiness pokazał przede wszystkim mocny głos, przemyślane aranżacje oraz swoją duszę, którą umieścił w tekstach wszystkich dwunastu utworów. Trzymam mocno kciuki za Dawida i liczę, że na kolejny album będę musiał czekać równie długo, by potem nie rozczarować się, ale otrzymać porządną dawkę prawdziwej muzyki.
TOP 3 of the... COMFORT AND HAPPINESS:
» „Elephant”
» „Vitane”
» „No”
Kiedyś na pewno przesłucham :)
OdpowiedzUsuń