Szwecja silnie wpisuje się w rynek muzyki dance-popowej. Jednym z najpopularniejszych szwedzkich reprezentantów tego gatunku w Europie jest 22-letni Eric Saade, który 29 sierpnia wydał swój czwarty album studyjny – Forgive Me.
Twórczość Erica Saade poznałem przy okazji szwedzkich selekcji do Konkursu Piosenki Eurowizji – Melodifestivalen 2010. Wykonał wtedy utwór Manboy i zajął trzecie miejsce. Rok później zgłosił się z piosenką Popular i otrzymał bilet na 56. edycję festiwalu, na którym uplasował się na wysokim, trzecim miejscu. W międzyczasie wydał debiutancki album Masquerade, Po konkursie w niemieckim Düsseldorfie ukazały się jeszcze dwie płyty – Eric Saade Vol. 1 i Vol. 2. Wszystkie trzy przepełnione dance-popowymi brzmieniami, które nie do końca mnie przekonały. W 2012 roku wygrał Sopot Music Festival z utworem Hotter Than Fire nagranym z DEV'em.
29 sierpnia br. na iTunes premierę miała czwarta płyta Saade – Forgive Me. Otwiera ją typowo dyskotekowe Till I Break, które (o dziwo!) szybko wpadło mi w ucho. Poziomem dorównuje twórczości Macklemore’a czy Justina Timberlake’a za czasów FutureSex/LoveSounds. Tytułowe Forgive Me, tak jak się spodziewałem, było popową balladą podkreślającą dobry, choć momentami zautotune’owany i młodzieżowo-podobny wokal Erica. Słowa piosenki okazały się jeszcze bardziej przewidywalne, niż się spodziewałem:
We were ment to be and you should know, I regret the day I let you go for real it’s no where that I should be than beside you, Love is hard to find, but worth to keep
![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEganfKweSt2dOFEdRiFN0Y5AXGTAk3N0owD0-5m3DcsxHcz16WyehVhb49tSoeaTdKc5BbrpvFx2XBRJGFG5zAEGwGVlpYogOqggGRpNZFrMh5AYT4y58JR2jjpKefLLcqBI1VOECfqEA0/s320/saade_poster_ch.jpg)
![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj22SPcL674be02dSWfRaeQI0X9gcQBR5sZiKkE1FGtJ-CzKVngE7u_AlVc69noNmDBwjKdvTxhSnsNBJ5u__H4PLKjAigV6v7bB1ZKMGVMnGVfp4mCRPzCTCQTP7GCU6QeGMSbeXbwV3o/s320/EricSaadeMarchingLive.jpg)
Spodobało mi się In My Head, podczas którego na myśl od razu przyszedł mi repertuar z początków kariery Justina Timberlake’a. Refren natomiast porwał moje ciało do tańca, pasowałby też na Konkurs Piosenki Eurowizji. Kolejny utwór, We Are Beautiful, zapamiętałem dzięki lubianemu przeze mnie klaskaniu, które można było słychać w tle przez całe 4 i pół minuty. Boomerang zaczął się niczym przebój z lat 80., przerodził się potem w jedną z najdojrzalszych elektro-popowych piosenek, w których wokal Saade’a brzmiał najpoważniej, najbardziej męsko.
Album mnie zaskoczył. Nie tym, że znalazłem na nim masę elektro-popu, auto tune i dziecięco-nastoletni wokal Erica Saade. Poza kilkoma słabymi piosenkami (Marching, Winning Ground czy tytułowym Forgive Me, na Forgive Me umieszczono kilka świetnych propozycji, takich jak Boomerang, Cover Girl, Pt I czy moje ulubione Flashy feat. A-Lee. Największym atutem na płycie okazały się inspiracje innymi artystami, w tym Michaelem Jacksonem czy Justinem Timberlakiem. Mimo to życzyłbym sobie, by szwedzki wokalista postawił na oryginalność i ciekawsze teksty. Na szczęście, album muzycznie nie okazał się tak banalny, jak pierwsze krążki Saade’a, co dobrze wróży na przyszłość, a produkcyjnie został wykonany naprawdę dobrze.
A jeżeli jesteś fanem Cody'ego Simpsona, którego płytę recenzjowałem tydzień temu – zapraszam na polski FAN PAGE piosenkarza :)
TOP 3 of the... FORGIVE ME:
» „Flashy”
» „In My Head”
» „Cover Girl, Pt I”
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz